
Kolonie, obóz? Czy to coś dla mojego dziecka?
Kolonie, obóz? Czy to coś dla mojego dziecka?

Wakacje coraz bliżej i temat planów na nie powraca coraz częściej. Wybór jest ogromny: obozy sportowe, taneczne, harcerskie, językowe, tematyczne. Do tego dylematy – może moje dziecko jest jeszcze za małe, może nie sprosta codziennemu rytmowi, z pewnością będzie tęsknić i płakać, nikogo tam nie zna i może nie będzie chciało się uczyć w wakacje? Najlepiej wybiorę obóz najbliżej domu, żeby ewentualnie wskoczyć w samochód i wcześniej je odebrać.
Co na to dzieci? To zależy. Od obozu i od naszego nastawienia. Ale dzisiaj o obozach.
Przede wszystkim obóz językowy to nie siedzenie w ławce i wkuwanie słówek, ale nauka poprzez gry, zabawy na świeżym powietrzu, ciekawe warsztaty, wyzwania językowe, którym obozowicze mają okazję stawić czoła.
Na obozie dzieci mogą nie tylko pielęgnować to, czego już się nauczyły, ale językowo sprawdzić się w wielu sytuacjach. Dzięki codziennemu kontaktowi z językiem obcym łatwiej będzie wrócić we wrześniu do obowiązków szkolnych z głową pełną nowych słówek i zwrotów, jak również z utrwaloną jeszcze solidniej wiedzą.
Szlifowanie talentu językowego, to tylko jeden z wielu powodów „ZA”.
Przemyślany wybór obozu dla naszego dziecka to również, a może przede wszystkim:
Wyjście ze strefy komfortu.
Nie ukrywajmy – wakacyjny wyjazd to 8, 10 dni w nowym miejscu, z nowymi kolegami, koleżankami, innymi smakami na stołówce, w zupełnie nowym otoczeniu z planem dnia znacznie odbiegającym od codzienności. A jednocześnie okazja, żeby pomyśleć o sobie Jestem w tym dobry; Potrafię świetnie odnaleźć się w nowym towarzystwie i otoczeniu; Rodzice uwierzyli, że świetnie sobie poradzę – ufają, że jestem wystarczająco samodzielny. I sobie poradziłem! A wychowawczyni mówi, że REWELACYJNIE – była nawet przekonana, że to mój, co najmniej piąty obóz;) Kierownik obozów językowych Pani Agnieszka wciąż wspomina: Pamiętam Oliwiera, który w parku linowym stał się dla nas prawdziwym bohaterem. Koleżanka zatrzymała się na linie dokładnie w połowie drogi pomiędzy dwiema przeszkodami. Były 2 wyjścia – pobiec po pracownika obsługi, który wspiąłby się i pomógł. Oliwier wybrał tę trudniejszą opcję – zamiast przejść dalej, zatrzymał się, zawrócił i pomógł. Dla 12-latka z pewnością nie była to łatwa decyzja, wymagała odwagi i wyjścia ze strefy komfortu. Ale wdzięczność koleżanki, oklaski wszystkich, którzy to obserwowali i łzy w oczach mamy Oliwiera, kiedy dzieliliśmy się tym doświadczeniem… Bezcenne.
Budowanie wewnętrznej siły dziecka

Dobrze opracowany program obozu czy kolonii daje każdemu dziecku bardzo dużo możliwości kolekcjonowania momentów, w których może być dumne – z siebie i ze swoich kolegów. To gry i zabawy, zadania, wyzwania, w których nie tyle liczy się, kto wygra (doświadczeni wychowawcy potrafią tutaj odpowiednio rozłożyć akcenty), ale to, jak pięknie ze sobą współpracowaliśmy, pokazaliśmy, że możemy na siebie liczyć, jak cudownie wspieraliśmy i dopingowaliśmy kolegów i koleżanki oraz jak dużo się podczas tego nauczyliśmy – o sobie i o świecie. Nie zapomnę rozmowy z Mamą Magdy – wspomina Pani Ola (wychowawca na greenschoolowych obozach). Magda, miała wiele obaw przed wyjazdem. W szkole dokuczały jej koleżanki, czuła się wyobcowana. Na obozie rozkwitła, znalazła akceptację, której tak bardzo potrzebowała, poczucie bezpieczeństwa i dużo nowych znajomych. Zyskała pewność siebie i przekonanie, że jest wartościową, mądrą i wyjątkową dziewczynką. W kolejny rok szkolny wkroczyła z obawami, ale jej nastawienie i siła wewnętrzna było już zupełnie inne.
Budowanie pozytywnych skojarzeń
nauka języka = przygoda i wyzwania na miarę moich możliwości. Choć każdy uczestnik otrzymuje specjalnie opracowany podręcznik ze zwrotami, słownictwem i zadaniami opracowanymi z myślą o realizowanym programie to, nauka języka na obozie wygląda… nie jak nauka;) Bo czy ktoś inny może pochwalić się, że miał zajęcia językowe na wysokości 1232m n.p.m. na Połoninie Wetlińskiej czy na skoczni narciarskiej? Czy mózg przyswaja wiedzę tak samo na hiszpańskiej plaży o zachodzie słońca, jak w sali lekcyjnej? Zdecydowanie nie. Robi to dużo szybciej i efektywniej. A dzieci, na których twarzach błąkają się uśmiechy przyprawione dumą, kiedy zauważają zaciekawione i pełne podziwu spojrzenia innych turystów… Słówka i zwroty na zawsze kojarzą nam się z danym miejscem, a takie momenty odkładamy do szkatułki z najlepszymi wspomnieniami.
Rozbudzanie zainteresowań.

Nawet obóz językowy to nie tylko zajęcia językowe, ale również wiedza ogólna, filmy edukacyjne, quizy w autokarze, ciekawe warsztaty, zwiedzanie nietuzinkowych miejsc. Angażujące i niesztampowe wyzwania takie, jak karty pracy na Krupówkach. Dzieci pracują w trzyosobowych grupach i mają za zadanie zagadnąć turystów w języku angielskim i uzyskać odpowiedzi na konkretne pytania. Takie zadanie wymaga nie tylko znajomości określonych struktur i słownictwa, ale również przełamania nieśmiałości, umiejętności rozumienia ze słuchu, współpracy, podziału odpowiedzialności. I z każdym kolejnym pytaniem, zadaniem dzieci zyskują pewność siebie i wiarę w swoje umiejętności – nie tylko językowe.
Kilka miesięcy po powrocie z obozu spotkałam mamę Pauliny – mówi Pani Monika (wychowawca na greenschoolowych obozach). Paulina – choć z natury cichutka i nieśmiała – po powrocie z obozu powiedziała swojej mamie „To były najlepsze wakacje w moim życiu.”
Samodzielność i odpowiedzialność.
Zaplanowany wyjazd to niejednokrotnie inspiracja do jeszcze większej samodzielności dziecka – nagle okazuje się, że nie potrzebuje ono już pomocy podczas mycia włosów, a przypominanie o myciu zębów jest już niepotrzebne, bo nasze dziecko … jakoś tak niepostrzeżenie dojrzało. Podczas obozu okazuje się, że to był tylko przedsmak tego, co tak naprawdę w nim drzemie. Córka już nie tylko nie potrzebuje przypomnień o myciu zębów, ale sama przypomina o tym reszcie koleżanek z pokoju, potrafi sprawiedliwie ustalić kolejność korzystania z łazienki i jest Mistrzynią w ścieleniu łóżka. Syn – wraz z kolegami – notorycznie jest chwalony za idealny porządek w pokoju, świetnie radzi sobie z miotłą i próbuje nowych dań:) Nie do końca wiemy, jak to się dzieje, ale jeszcze nigdy obawy dotyczące kwestii „czy mój syn/córka sobie poradzi?” nie okazały się podstawne. Zawsze – z mniejszą czy większą pomocą wychowawców – kończyliśmy obozy z (w miarę )czystymi uszami i poczuciem zaliczonego wyzwania higienicznego;)
Budowanie relacji i rozwijanie umiejętności interpersonalnych.

Nic tak nie cieszy nas – wychowawców i instruktorów – jak obserwowanie rodzących się znajomości i przyjaźni. Nawet jeśli czasem rodzą się opornie – to są one okazją do rozwoju. Uczymy się wspólnie, jak reagować, kiedy nie do końca zgadzamy się z kolegą czy koleżanka próbuje wymigać się od opróżnienia kosza, kiedy nadeszła jej kolej. Odkrywamy, jak dziękować liderowi naszej drużyny i mówić głośno o tym, co nam najbardziej zaimponowało w jego zachowaniu. Uczymy się, jak przyjmować komplementy i wspierać, kiedy komuś brakło odwagi w parku linowym. I w takich warunkach, w takiej atmosferze rodzą się piękne więzi, które często – po zakończonym obozie – przenoszą się do mediów społecznościowych, są pielęgnowane podczas spotkań. A przed kolejnymi wakacjami – odbieramy telefony i maile z prośbą o zarezerwowanie już nie pojedynczych miejsc na obozie, ale kilku, dla paczki znajomych, która narodziła się dokładnie rok wcześniej.
Bonus przed kolejnym rokiem czy etapem szkolnym.
Na obozie, z którego dziecko wraca szczęśliwe, z walizką pękającą od wspomnień …mogą urosnąć skrzydła. Może powiać optymizmem. Jeśli tak świetnie poradziłem sobie na moim pierwszym obozie, to w innych, nowych sytuacjach na pewno też sobie świetnie poradzę. Tyle osób gratulowało mi odwagi i imponującej pamięci – coś w tym musi być.
A gdzie w tym wszystkim są Rodzice?
Z przykrością stwierdzamy, że w 99% to Rodzice bardziej tęsknią podczas obozu za dzieckiem, niż odwrotnie. Dlaczego? Dzieci po prostu nie mają na to czasu! Są tak zafascynowane nowym miejscem, znajomościami, zaproszeniem na pidżama party od koleżanek z pokoju obok, wyborem stroju na dyskotekę, szukaniem obozowej flagi, dysponowaniem kieszonkowym…na tęsknotę zwyczajnie brakuje czasu. I nawet jeśli w pierwszym czy drugim dniu głos zadrży podczas rozmowy telefonicznej, to bardzo często w kolejnych dniach to my – wychowawcy musimy przypominać, o tym, żeby dziecko zadzwoniło do Rodziców – nie dlatego, że nie kocha, kocha bardzo, ale nowi koledzy i ciekawe rozmowy tak bardzo angażują, że czas upływa w zupełnie innym tempie;)
Zalecamy, żeby na czas obozu Rodzice szczelnie wypełnili swoje grafiki. Najlepiej samymi angażującymi przyjemnościami. Wasze dziecko będzie pod opieką profesjonalistów, w dodatku będzie pogłębiać swoją wiedzę i zdolności świetnie się bawiąc. Wy – Rodzice – w tym czasie czerpcie z życia pełnymi garściami. Spotkacie się po obozie – stęsknieni, ale pełni energii, z nowymi wspomnieniami i pokładami cierpliwości.